2011/07/30

Sam nie wiem

gdzie to zapisać.
A czuję, że zapisać muszę. Nie, po to, żeby było pretensjonalnie, dlatego nie Tobie. Ale, mimo wszystko, do Ciebie, takiej jaką byłaś w tym śnie. Przede wszystkim zaś, żeby to wyrzucić z siebie, bo skondensowane buzuje gdzieś na dnie.
Po drugie, żeby tego nie stracić, nie zapomnieć.
Żeby zostało choćby w formie kilku literek.

Koło trzeciej chciałem już pisać smsa.


Nie więcej, 
nie śnij się więcej tej nocy.
Dość.

Pomijając jednak trzeźwą myśl w zaspanym umyśle - czy to nie będzie zbyt pretensjonalne właśnie, zbędne i bezsensowne - sam nie byłem pewien, czy faktycznie tego chcę.

Aby przedłużyć pobyt z Tobą, o szóstej rano naciągałem kołdrę na głowę, by dłużej utryzmać się w sennym transie.
Cała noc.
Cała pierdolona noc brainfucka.

Sen zmieszał się z rzeczywistością do tego stopnia, że po przebudzeniu nie byłem pewien, czy jesteś sama, z kimś, zaręczona czy może już powiedziałaś 'tak'.

I przepraszam, że nie zdążyłem oddać talerzy o_.
Jeśli uda mi się tej nocy zanurkować w tę samą czasoprzestrzeń, postaram się dopilnować, żeby znalazły się na miejscu.

Brr.
Dziwnie się zaczął ten dzień.