2011/03/04

04. 03. 2011

Sobota.

Wake up o 11.45 (od za piętnaście siódma się przewracałem z boku na bok myśląc jak to chujowo, że trzeba wstać).
Wykręciłem się od roboty.
W zamian wysprzątałem ile dałem radę w domu - dwie tury prania, pucowanie kuchni (walka z wiatrakami - jeszcze nie zdążyłem skończyć sprzątać, a już dziadek zaczął syfić), sprzątanie pokoju wraz z wypierdalaniem zbędnych rzeczy, zmiana pościeli, etc, etc.

Ok. 6-7h robienia, w sumie.
Potem jeszcze zrobiłem Potrawę Zbójnicką dla siebie i taty.

A teraz idę na piwo z Kamilem G., którego to nie widziałem parę miesięcy - przyjeżdża z wro i zaprasza na bro.
Okej.
Nieco się tylko zmuszam, żeby wyjść zza monitora.
Nieco.


Chesterfieldy mentole za 9.50 w kielni, włosy ładnie umyte.
Może wpadnę do fabryki później, Mia zaprasza.

Miłego wieczoru, Tabionie!